andy - 2008-10-07 06:40:58

Akt oskarżenia w sprawie wójta Kisielewskiego i wypadku spowodowanego pod wpływem alkoholu jest już w sądzie. Prokuratura musi jeszcze zająć stanowisko w sprawie kobiety, która broniła wójta, twierdząc, że to ona prowadziła samochód.
W marcu seat toledo prowadzony - jak zakłada prokuratura - przez Henryka Kisielewskiego, wójta Brudzenia, zderzył się z jadącym z naprzeciwka citroenem. Kierowca citroena dzień po zdarzeniu opowiadał "Gazecie", że Kisielewski wysiadł z samochodu, zadzwonił do kogoś, a potem rzucił się do ucieczki. - Złapał go mój teść - relacjonował mężczyzna. - I razem z innymi ludźmi przytrzymał, póki nie przyjechała policja. Od wójta czuć było alkohol.

Prokuratura postawiła Kisielewskiemu dwa zarzuty - prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu i spowodowania wypadku w tym właśnie stanie. Za to wszystko grozi kara od 1,5 miesiąca do 4,5 roku pozbawienia wolności i utrata stanowiska. Przepisy mówią bowiem, że funkcji samorządowych nie może sprawować osoba skazana prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne.

Akt oskarżenia trafił już do sądu, wójt Brudzenia w najbliższym czasie zasiądzie na ławie oskarżonych.

Prokuraturze pozostaje rozstrzygnąć jeszcze jedną kwestię związaną z tym wypadkiem. Otóż zaraz po zdarzeniu zgłosił się do niej świadek. Jak wynika z nieoficjalnych informacji "Gazety" - kobieta. Zeznała, że 3 marca to ona prowadziła seata. I że wójt jest niewinny.

Aby rozwiać wątpliwości, prowadzący śledztwo zlecili Polskiemu Towarzystwu Kryminalistycznemu w Warszawie badanie zabezpieczonych w seacie - włosa i krwi z szyby po stronie kierowcy oraz wymazu z gałki skrzyni biegów. Porównanie DNA tego materiału z materiałem pobranym od wójta i kobiety świadka miało dać odpowiedź na pytanie, kto tak naprawdę siedział za kierownicą samochodu.

- Włos niczego nie wyjaśnił. Był za mały, by wygenerować z niego DNA. Za to DNA krwi i wymazu z gałki jest zbieżne z DNA wójta - potwierdzała Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku.

Dla prokuratury nie ma już żadnych wątpliwości - prowadził wójt, a kobieta kłamała. Ale prowadzący śledztwo w tym momencie nie zdecydował się na postawienie jej zarzutu składania fałszywych zeznań. - Chcemy poczekać, aż przebieg zdarzeń, wszystkie okoliczności wypadku w Brudzeniu, zostaną potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądowym - mówi rzecznik prokuratury. - Znacznie uprości to postępowanie w sprawie składania fałszywych zeznań. Dlatego chcemy postawić świadkowi zarzut po zakończeniu sprawy wójta.

Za składanie fałszywych zeznań grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Źródło: Gazeta Wyborcza Płock